czwartek, 28 lutego 2013

A jednak konieczna operacja :(

Ze zdjęcia rtg wynikało, że nogę trzeba poskładać operacyjnie :( Na taką informację przygotowana nie byłam. A dalszym biegiem wypadków dosyć zaskoczona.

Akcja nabrała tempa, badania krwi, kroplówka i oczekiwanie na zabieg.
Ponieważ znieczulenie podpajęczynówkowe nie zadziałało konieczne było pełne uśpienie,
Wada - więcej możliwych skutków ubocznych, większe obciążenie dla organizmu.
Zaleta - nie pamiętam nic z przebiegu całej operacji począwszy od nałożenia maseczki z tlenem, aż do miłej pobudki po wszystkim :)

Operacja trwała ok. 2h, a kości połączono płytką i 4 śrubami mikrokorowymi. Efekt - 9 szwów i blizna na ok. 8 cm. Gips udowy na 6 tygodni.

Dokładny opis złamania to: "złamanie kostki bocznej podudzia lewego z tylnym zwichnięciem stopy i złamaniem krawędzi tylnej piszczeli."

Pierwszą dobę po operacji spędziłam na łóżku. Z wyraźnym przykazaniem aby nie wstawać w ogóle dopóki gips nie wyschnie i sączki nie zostaną zdjęte. Była więc królewska niedziela z jedzeniem i niestety łazienką w łóżku.

Fantastyczne było natomiast to, że od momentu zakończenia operacji nie bolało :)


Jak to się zaczęło?

Na początku były schody... A schody były oblodzone, a więc śliskie. Skoro śliskie to oczywiście łatwo było się poślizgnąć. A jak już się człowiek poślizgnął, dalej był upadek i jego dość bolesny skutek.

Skutek był taki, że nie było możliwe wstanie na nogi, żadnym sposobem. Dwie osoby wzięły mnie więc pod rękę i pomogły stać opierając się na zdrowej - prawej nodze. Na miejsce zdarzenia było oczywiście wzywane pogotowie ratunkowe, które przyjechało dość szybko bo po 10-15 min.

Pierwsze objawy złamania i skręcenia stawu skokowego to:
  • tępy ból w okolicach kostek,
  • uczucie drętwienia i puchnięcia stopy i łydki (ciężka noga),
  • niemożliwość wstania na chorej nodze.
Ponieważ noga puchła rozpięłam czym prędzej buta (kozaka) bojąc się, że później zdjęcie będzie niemożliwe. Efekt zaskoczenia biegiem wypadków i obawy o to co się stało powodował, że ból nie był na tyle silny żeby nie można było wytrzymać. Nie wiem czy ze strachu, czy z zimna przez kilka minut się trzęsłam.

Pierwszej pomocy udzielono mi w karetce. Dokładnie obejrzano nogę, uwolniono ją z ubrań i unieruchomiono za pomocą szyny owiniętej bandażem. Adrenalina działała na tyle, że nie były potrzebne środki przeciwbólowe w czasie transportu. Zapadła decyzja o przewiezieniu mnie do szpitala na oddział ortopedyczny chociaż wciąż miałam nadzieję, że noga złamana nie jest.

Transport do szpitala trwał może 0,5h a na swojej nodze miałam okazję wyczuć każdy najmniejszy wertep i dziurę w drodze. Procedura przyjęcia do szpitala standardowa, wywiad i skierowanie na pierwsze zdjęcia rtg.

Witam wszystkich połamanych i poskładanych :)

Jeżeli trafiłeś/trafiłaś na tego bloga to prawdopodobnie szukasz informacji o złamaniu lub zwichnięciu stawu skokowego. Skoro tak, to prawdopodobnie albo sam jesteś ofiarą podobnego urazu albo ktoś kogo znasz takiego doznał.

Ten blog nie jest blogiem specjalisty z zakresu ortopedii. Jest blogiem pacjenta, który swoje złamanie stawu skokowego przeżył i chce się podzielić odczuciami i spostrzeżeniami na poszczególnych etapach leczenia.
Na chwilę obecną noga co prawda się zrasta ale to nie koniec tej bolesnej przygody... Bo na początku trzeba wspomnieć, że złamanie stawu skokowego do przyjemnych i szybkich w leczeniu nie należy.

Celem bloga będzie również podkreślenie, że w procesie leczenia bardzo ważne jest nastawienie pacjenta.
Choć prawdę powiedziawszy moment, w którym moje złamanie mnie dopadło był chyba najgorszym z możliwych i plany na 3 miesiące wywrócił do góry nogami. Mimo wszystko dobry humor udało mi się zachować.

Ale po kolei :)