czwartek, 28 lutego 2013

Jak to się zaczęło?

Na początku były schody... A schody były oblodzone, a więc śliskie. Skoro śliskie to oczywiście łatwo było się poślizgnąć. A jak już się człowiek poślizgnął, dalej był upadek i jego dość bolesny skutek.

Skutek był taki, że nie było możliwe wstanie na nogi, żadnym sposobem. Dwie osoby wzięły mnie więc pod rękę i pomogły stać opierając się na zdrowej - prawej nodze. Na miejsce zdarzenia było oczywiście wzywane pogotowie ratunkowe, które przyjechało dość szybko bo po 10-15 min.

Pierwsze objawy złamania i skręcenia stawu skokowego to:
  • tępy ból w okolicach kostek,
  • uczucie drętwienia i puchnięcia stopy i łydki (ciężka noga),
  • niemożliwość wstania na chorej nodze.
Ponieważ noga puchła rozpięłam czym prędzej buta (kozaka) bojąc się, że później zdjęcie będzie niemożliwe. Efekt zaskoczenia biegiem wypadków i obawy o to co się stało powodował, że ból nie był na tyle silny żeby nie można było wytrzymać. Nie wiem czy ze strachu, czy z zimna przez kilka minut się trzęsłam.

Pierwszej pomocy udzielono mi w karetce. Dokładnie obejrzano nogę, uwolniono ją z ubrań i unieruchomiono za pomocą szyny owiniętej bandażem. Adrenalina działała na tyle, że nie były potrzebne środki przeciwbólowe w czasie transportu. Zapadła decyzja o przewiezieniu mnie do szpitala na oddział ortopedyczny chociaż wciąż miałam nadzieję, że noga złamana nie jest.

Transport do szpitala trwał może 0,5h a na swojej nodze miałam okazję wyczuć każdy najmniejszy wertep i dziurę w drodze. Procedura przyjęcia do szpitala standardowa, wywiad i skierowanie na pierwsze zdjęcia rtg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz